Mam pytanie do osób borykających się z depresją. Jestem w związku od 14 lat z kobietą, która ma problemy z depresją prawdopodobnie dłużej niż się znamy. Pochodzi z domu, gdzie matka ciągle piła, a ojca nie było w domu, bo pracował za granicą.
Kiedy poznaliśmy się była na studiach i była wtedy już dość emocjonalna, ale sądziłem, że ot po prostu taki charakter. Niestety kiedy skończyła studia i pojawiły się problemy z pracą, zaczęła wpadać w coraz większą spiralę smutku i rozpaczy. Sam niestety pochodzę z domu, gdzie nie nauczono mnie okazywać miłości i to dodatkowo źle odbijało się i nadal odbija na jej stanie.
Staram się jednak cały czas przy niej być i jej pomagać, czasem może nawet za bardzo. Od dłuższego czasu jednak coraz częściej mam problem z dotarciem do niej w jakikolwiek sposób. Moje próby pomocy często odbiera jako podważanie jej samodzielności. Wczoraj np. mieliśmy kolejną sprzeczkę podczas wypełniania dokumentów, które są jej potrzebne. Ze względu na swoją sytuację życiową i zdrowotną dość często ma do wypełnienia różne dokumenty, a ze względu na brak znajomości języka (mieszkamy za granicą), ja jestem jej pełnomocnikiem. Niestety ona jak tylko do niej ktoś zadzwoni z urzędu, albo otrzyma jakiś list, wpada w rozpacz i gniew. W zasadzie krzyczy na mnie za każdym razem jak załatwiamy te sprawy. Wczoraj zwróciłem jej uwagę (spokojnie), że ja mam też swoje granice i nie chcę obrywać za każdym razem, gdy jej próbuję pomagać z tym. Skończyło się, że w zasadzie ze mną od wczoraj nie rozmawia. Siedzi w pokoju u siebie, a na próby rozmowy reaguje nijak. Słucha co mam do powiedzenia i w zasadzie się nie odzywa. Udaje, że jej nie ma. Kiedy proponuję rozmowę lub pytam czy jej jakoś mogę pomóc, słyszę, że nie chce rozmawiać, ani żadnej pomocy ode mnie.
To nie pierwszy raz kiedy tak się zachowuje. Mój charakter mnie męczy, gdyż takie ciche okresy są dla mnie nie do zniesienia i zazwyczaj próbuję jednak nawiązać jakąś rozmowę. Jak słyszę, że płacze, serce mi krwawi i chciałbym jej pomóc. Jednak niestety zazwyczaj nie potrafię.
Co robić w takiej sytuacji? Zostawić ją w spokoju i dać jej kilka dni, bez narzucania się? Czy jednak próbować jakoś nawiązać rozmowę? Niestety ona mnie już chyba nie odbiera jako wsparcie, bo czasem reaguję emocjonalnie, na to co mówi o sobie i innych, w tym o mnie. Ciężko czasem zaakceptować fakt, że ona odbiera większość ludzi jako robiących jej "pod górę" w życiu i uważa, że nikt nie przejmuje się jej losem.
Przepraszam, że rozwlekle i pewnie chaotycznie, ale mam mętlik w głowie od tego wszystkiego.