Skocz do zawartości


Zdjęcie
- - - - -

Akt desperacji


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
49 odpowiedzi w tym temacie

#1 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 22 lipca 2023 - 17:10


Cześć,
 
Nawet nie wiem czy umieszczam tę wiadomość w odpowiednim dziale, ale chyba akt desperacji i generalna chęć podzielenia się moim życiorysem pchnęła mnie do założenia tego tematu.
 
Mam trzydzieści lat i nawet nie wiem z jakimi zaburzeniami się borykam. Jedyne co czuję to lęk, nieustające napięcie, strach przez innymi ludźmi, lęk przed bliskością, apatię, smutek, samotność i chyba paranoidalny strach przed oceną. Dodam do tego niskie poczucie własnej wartości oraz poczucie bycia gorszym od innych dookoła. Obecnie jestem w nowej pracy i wszystkie te elementy nie pozwalają mi funkcjonować. Czuję się jak zamknięty w klatce i są momenty, gdy nie mogę złapać oddechu i muszę chować się do toalety, by ukryć objawy.
 
Generalnie pewnie jak wielu tutaj pochodzę z rodziny alkoholowej. Sięgając pamięcią wstecz alkohol zawsze był w domu. Pił ojciec, piła matka, a potem pił brat. Wszyscy robili większe lub mniejsze afery, każdego trzeba było prowadzić do łóżka czy o każdego "troszczyć się" na swój sposób. Rodzice byli wspólnymi kompanami do picia, co w dużym stopniu zaowocowało szeregiem zadłużenia (multum pożyczek, groźba komornika). Gdy pojawiały się tego typu problemu wybuchały między nimi horrendalne kłótnie, gdzie do gry wchodziły noże, widelce i siekiery. Niejednokrotnie musiałem ich rozdzielać i często sam prawie dostawałem rykoszetem (kiedyś matka w amoku alkoholowym pomyliła mnie z ojcem i chciała mnie uderzyć siekierą, ale straciła rezon w pewnym momencie). Rodzice na przemian próbowali zdobywać moją przychylność i buntowali mnie przeciwko sobie. Podczas kłótni co rusz słuchałem, że nie powinienem trzymać jej/jego strony. W międzyczasie ojciec trafiał do szpitala z powodu problemów z trzustką, wątrobą i innymi organami podatnymi na nadużywanie alkoholu. W tym samym okresie matka potrafiła znikać z domu uprzednio dając mi do zrozumienia, że idzie się zabić. Po którejś z kolei deklaracji przestawałem to traktować poważnie - z reguły przebywała 500 kilometrów ode mnie u swojej siostry, o czym dowiadywałem się kilka tygodni po jej powrocie. Ostatecznie jednak, gdy miałem 17 lat, wracając ze szkoły znalazłem ją w w kuchni dyndającą na sznurze na pamiątce, która przywiozłem kiedyś z wycieczki do Zakopanego. Mój brat, który jej nienawidził na ten widok podskoczył z radości, a ojciec zeznał policjantom, że był przez nią maltretowany (!). Ja przez dłuższy czas borykałem się z wyrzutami sumienia i nienawiścią do samego siebie, bo moja podświadomość dawała mi do zrozumienia, że w końcu mam spokój. Że w końcu nie wracam do mieszkania pełnego krzyków, że nikt na mnie nie krzyczy i nie leży półprzytomny w kuchni. Co więcej chwilę potem wreszcie miałem jakiekolwiek pieniądze (matka nigdy nie dawał mi nawet złotówki do szkoły), bo na moim koncie pojawiła się renta rodzinna.
 
Po jej śmierci myślałem, że przez chwilę będę miał taryfę ulgową, ale prędko zrozumiałem, że to nieprawda. Jeszcze na pogrzebie mierzyłem się z krzykami jej siostry, która dość ostentacyjnie wygarnęła mi, że "gdzie byłem, gdy ona to zrobiła". Mój chrzestny, którego nie widziałem od ponad dekady skontaktował się ze mną z pytaniem czy nie będę mu robił problemów z postępowaniem spadkowym w związku z jej śmiercią, a lokali sklepikarze odzywali się do mnie w kwestii spłaty długów, która matka narobiła "na zeszyt". Co więcej co rusz słuchałem jak bardzo pokrzywdzoną osobą ona była i teraz moim obowiązkiem jest pomóc schorowanemu ojcu. Ja tuż po jej śmierci obiecałem sobie, że nie skończę tak, jak rodzice. Wyprowadziłem się i zacząłem się uczyć.
 
Fakt, iż otrzymywałem rentę rodzinną był dla mojego ojca idealnym punktem zaczepienia. Był to okres, w którym on wraz z moim bratem pili dość sporo. Ojciec jednak idealnie wchodził w rolę ofiary i pokrzywdzonego i dość łatwo żerował na mojej naiwności. Z uwagi na fakt, iż na jego koncie widniało szereg komorników prosił mnie czy mógłbym mu wziąć pożyczki w banku. Pomimo faktu, iż mówiłem mu, że mogę potrzebować sam kredytu z uwagi, iż jadę na studia, to zgodziłem się. Pomijam fakt, iż regularnie opłacałem mu rachunki i zapełniałem lodówkę, to jednak czułem się wobec niego zobowiązany. Czas pokazał, iż nie byłem jedyną osobą w okolicy, która dała mu się nabrać w ten sposób. Ojciec przestał spłacać pożyczki, a ja zostałem z tym sam studiując i dostając 850 zł renty rodzinnej. W czasie studiów codziennie pracowałem, a w okresie przerwy studenckiej, wyjechałem do Anglii, żeby zarobić i trochę sobie odłożyć. Byłem skończonym idiotą, bo zostawiłem ojcu kartę z prośbą o opłacanie rachunków (część środków z Anglii wpłacałem na to konto również). Finalnie po powrocie okazało się, że pieniędzy na karcie nie ma, rachunki nie zostały popłacone i zastałem jeszcze większy debet niż wcześniej. Co więcej rozwaliło mi to cała historię kredytową, co rzutuję na moje obecne życie. To był również ostatni raz, kiedy widziałem ojca. Usłyszałem od niego, że wyp..., że jestem ch... i liczy, że skończę jak matka. To wszystko dlatego, że upomniałem się o swoje pieniądze.
 
Udało mi się skończyć studia, dzisiaj jestem na aplikacji radcowskiej, ale przy tym praktycznie nie zabezpieczyłem się na przyszłość. Obecnie jestem nikim i pluję na siebie. To jest pierwsza część historii. Jak ktoś ma słabe nerwy to lepiej niech nie czyta, bo nie będzie tam nic przyjemnego.
 
Druga część historii nie jest związana z moją rodziną, więc być może nie powinna się tutaj znaleźć.
 
Gdy miałem 11 lat zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Trafiłem ze znanego sobie środowiska w zupełnie nowe miejsce. Pojawiły się niepewność, strach, naruszenie poczucia bezpieczeństwa. Ja byłem dzieckiem bardzo ufnym, wesołym, które nie wierzyło w to, że ktoś może zrobić mu krzywdę. Pojawił się człowiek, który zaoferował mi pomoc w "aklimatyzacji". Bez wprowadzania w szczegóły. Ten człowiek gwałcił mnie, zmuszał do różnych czynności, pluł na mnie, załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne, rozbierał i bił. Byłem jego szmatą i tak się dzisiaj czuję.
 
Wydawało mi się, że nauczyłem się nie czuć, nie okazywać emocji, ale one wychodzą, ale dusze je w sobie i to sprawia, że cały czas żyję w niepokoju.
 
 
 
Wybaczcie chaos i niespójność wypowiedzi.

Użytkownik Mph edytował ten post 22 lipca 2023 - 17:10


#2 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 22 lipca 2023 - 20:15

Zasadniczo mogę się podpisać pod ostatnim zdaniem, ale niestety rzeczywistość jest taka, że otoczenie czy społeczeństwo raczej tak do tego nie podchodzi. Czy słusznie czy niesłusznie, to już osobny temat. Niestety próba maskowania tego przynosi u mnie często gęsto odwrotne skutki. 



#3 Adram

Adram

    Weteran forum

  • Bywalec
  • 1 131 postów
  • Imię:Adam
  • Płeć:Nie ustawione

Napisano 22 lipca 2023 - 20:18

Ciężko się to czytało i całe popołudnie o tym myślałem i nadal myślę jak wiele bardzo złego zniosłeś. Rodzice powinni Cię chronić, a dostałeś najgorsze co mogło się przytrafić człowiekowi. Nie mam słów, żeby określić jak bardzo mnie to przytłoczyło. Czyta się czasem o takich potwornościach w necie i trudno to ogarnąć swoim umysłem.

Napisz jakiej pomocy oczekujesz ? Nie chcę powtarzać banalnego stwierdzenia, że potrzebujesz terapii, ale w Twojej sytuacji to może naprawdę Ci pomóc. Poukładać sprawy w głowie i skupić się na sobie. Nie wiem co napisać więcej, ale nie chciałem zostawić wątku bez odpowiedzi...



#4 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 22 lipca 2023 - 21:03

Ciężko się to czytało i całe popołudnie o tym myślałem i nadal myślę jak wiele bardzo złego zniosłeś. Rodzice powinni Cię chronić, a dostałeś najgorsze co mogło się przytrafić człowiekowi. Nie mam słów, żeby określić jak bardzo mnie to przytłoczyło. Czyta się czasem o takich potwornościach w necie i trudno to ogarnąć swoim umysłem.

Napisz jakiej pomocy oczekujesz ? Nie chcę powtarzać banalnego stwierdzenia, że potrzebujesz terapii, ale w Twojej sytuacji to może naprawdę Ci pomóc. Poukładać sprawy w głowie i skupić się na sobie. Nie wiem co napisać więcej, ale nie chciałem zostawić wątku bez odpowiedzi...

Tak naprawdę ja w życiu potrzebuje uwagi, cierpliwości, troski i zrozumienia. Wówczas czuję się zauważany i potrzebny, gdy tego nie ma czuję się niewidzialny, bo nigdy nie nauczyłem się prosić o uwagę czy ją po prostu w jakiś sposób zdobywać. Na terapię chodzę i generalnie tam to dostaję, ale cały paradoks polega na tym, że gdy dostaję uwagę to napawam się tym momentem. Zakrawa to na jakiś stan euforyczny i wówczas wszystkie te rzeczy, o których piszę wyżej wydają mi się totalnie odrealnione, nieprawdziwe i nieaktualne. Do czasu, gdy stamtąd wyjdę. Dlatego też nie ukrywam, że terapię traktuję trochę jak pudrowanie trupa, ewentualnie opiekę paliatywną, bo ja nie wierzę w to, że mogę zmienić sposób myślenia. Raz, że jestem zbyt butny, a dwa, że jest to mocno we mnie zakorzenione.  W pracy w ogóle nie dostaję uwagi/troski czy zwykłej rozmowy to i wygląda to jak wygląda. To moja wina. 

 

 

@Mph, rozumiem. Nie ma chyba sprawdzonych sposobów na to, żeby przestać czuć w ten sposób, a zacząć inaczej. Są dziwne sposoby na częściowe oszukanie swojego mózgu. Oszukanie.

 

 

Próbowałem różnych tipów, ale większość z nich kończy się popadaniem w jeszcze większą paranoję. 


#5 Adram

Adram

    Weteran forum

  • Bywalec
  • 1 131 postów
  • Imię:Adam
  • Płeć:Nie ustawione

Napisano 22 lipca 2023 - 21:11

 

Tak naprawdę ja w życiu potrzebuje uwagi, cierpliwości, troski i zrozumienia. Wówczas czuję się zauważany i potrzebny, gdy tego nie ma czuję się niewidzialny, bo nigdy nie nauczyłem się prosić o uwagę czy ją po prostu w jakiś sposób zdobywać. Na terapię chodzę i generalnie tam to dostaję, ale cały paradoks polega na tym, że gdy dostaję uwagę to napawam się tym momentem. Zakrawa to na jakiś stan euforyczny i wówczas wszystkie te rzeczy, o których piszę wyżej wydają mi się totalnie odrealnione, nieprawdziwe i nieaktualne. Do czasu, gdy stamtąd wyjdę. Dlatego też nie ukrywam, że terapię traktuję trochę jak pudrowanie trupa, ewentualnie opiekę paliatywną, bo ja nie wierzę w to, że mogę zmienić sposób myślenia. Raz, że jestem zbyt butny, a dwa, że jest to mocno we mnie zakorzenione.  W pracy w ogóle nie dostaję uwagi/troski czy zwykłej rozmowy to i wygląda to jak wygląda. To moja wina. 

 

 

Próbowałem różnych tipów, ale większość z nich kończy się popadaniem w jeszcze większą paranoję. 

 

 

Przyjaźń ? Masz jakieś osoby życzliwe w swoim otoczeniu ? 



#6 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 22 lipca 2023 - 21:20

@Mph, to co zamierzasz?

Nie wiem. Na pewno będę skupiał się na tym, co robię teraz, a więc nauce, próbie rozwoju zawodowego i pomocy charytatywnej. Poza tym aktywizuję biegam, pływam, jeżdżę na rowerze, uczę się języków, chodzę do kina, czytam książki, więc jakoś sobie wypełniam czas, więc przynajmniej nie usłyszę wyświechtanej formułki, że jak masz zły nastrój, to idź na siłownie i go wypoć :D Ale długofalowo na mój stan psychiczny totalnie nie mam pomysłu. Nie wiem, co począć... 

 

 

 

Przyjaźń ? Masz jakieś osoby życzliwe w swoim otoczeniu ? 

Życzliwe na pewno tak, ale nie na tyle, by chociaż podjęły próbę zrozumienia istoty problemu, a raczej skoczyłoby się na jego zbagatelizowaniu, co w konsekwencji utwierdziłoby mnie w moich twierdzeniach, że nie powinienem prosić o uwagę. Zresztą w poście powyżej napisałem więcej, niż wiedzą o mnie osoby, które znam prawie 10 lat. 



#7 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 22 lipca 2023 - 21:45

Tak naprawdę ja wyznaczam sobie jakieś daty graniczne. Kiedyś było to ukończeniu studiów, teraz zdanie egzaminu radcowskiego za 2 lata. Obmyślam cele, żeby tworzyć poczucie iluzji, że po ich zrealizowaniu w moim życiu będzie lepiej. Natomiast faktycznie wybiegając w przyszłość, jeśli nie stanie się jakiś tragiczny wypadek, widzę siebie odbierającego sobie życie. 



#8 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 23 lipca 2023 - 00:35

Nie wiem. Były momenty, gdy było mi wszystko jedno, ale zawsze szukałem zapalników, które tworzyły poczucie celu życia. Pewnie nie bez przyczyny ja nawet nie umiem odpoczywać i często moje zachowanie zakrawa o pracoholizm. Ba, nawet pisząc ten post siedzę w dodatkowej pracy. 

 

Z drugiej strony chyba wolałbym totalną obojętność niż ten wszechogarniający smutek, marazm i napięcie. 



#9 PiotrWill2

PiotrWill2

    Średniozaawansowany

  • Bywalec
  • 326 postów
  • Imię:Piotr
  • Płeć:Mężczyzna
  • Lokalizacja:jeszcze nie tam gdzie należy

Napisano 23 lipca 2023 - 01:49

Grubo. Trudno mi cokolwiek poradzić bo gdybym mógł to bym tu nie miał konta. Napiszę tylko że bardzo duża ilość krzywd sprawia często, że człowiek staje się podły. Niezwykle interesujący jest dla mnie fakt, że w Twoim przypadku tak się nie stało. Podzielam natomiast Twoje przekonanie iż kiedyś odbierzesz sobie życie. Również uważam z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością że mój koniec nastąpi z mojej ręki. Nie teraz, nie za miesiąc, rok pewnie nawet nie za 10 lat ale jednak. Jesteś w trochę chciałoby się powiedzieć zabawnej, choć zabawne to ani trochę sytuacji że to co trzyma Cię przy życiu to życie Ci niszczy-nadmierna praca. Jeśli znajdziesz magiczny sposób jak z tego wyjść chętnie posłucham bo jestem w pewien sposób w podobnej sytuacji. 


Es gibt nur eines, was schlimmer ist als Ungerechtigkeit, und das ist Ungerechtigkeit ohne Schwert in der Hand.


#10 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 23 lipca 2023 - 12:15

Grubo. Trudno mi cokolwiek poradzić bo gdybym mógł to bym tu nie miał konta. Napiszę tylko że bardzo duża ilość krzywd sprawia często, że człowiek staje się podły. Niezwykle interesujący jest dla mnie fakt, że w Twoim przypadku tak się nie stało. 

Pewnie wynika to kilku elementów. Ja nie uważam, żeby jakiekolwiek doświadczenia życiowe dawały mi legitymację czy też wymówkę do odreagowywania w taki a nie inny sposób. Ja nie cierpię sytuacji w życiu, gdy ktoś przydaje sobie prawo do podłych postępowań. Przykładowo: "mnie kiedyś zdradzono, więc ja też mam prawo zdradzać będąc już w zupełnie innej relacji, w innym związku". Łatanie krzywdy krzywdą prowadzi donikąd, a poza tym, że ja mam w sobie dużą dozę zrozumienia do drugiego człowieka, to mówiąc szczerze coraz bardziej irytuję doszukiwanie genezy czyichś postępowań. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że mój ojciec, który wywodził się z patologii nie miał wzorców, wiec analogiczne stał się lustrzanym odbiciem swojej rodziny. To jest wszystko zrozumiałe, ale mam wrażenie, że to z reguły działa tylko w jedną stronę. Często gęsto osoba, która oczekuje takiego zrozumienia, sama go nie daję i dość prędko osądza. Nie cierpię podwójnych standardów, więc najsurowszy w życiu jestem względem samego siebie. Ja też wywodzę się z patologii, ale nigdy tak, jak on nie uderzyłbym kobiety czy skrzywdziłbym zwierzaka. Dla mnie są pewne standardy, których należy się trzymać bez względu na okoliczności. Nie jest niczyją winą, że spotkały mnie takie a nie inne rzeczy. To nie jest jakieś fatum czy niewłaściwe ułożenie gwiazd. 

 

Druga rzecz, że ja jestem przewrotny z natury i duża we mnie dawka antykonformizmu. Pewnie, gdybym pochodził z dobrego domu, to odwrotnie  moja ścieżka życiowa naznaczona byłaby konfliktami z prawem, brakiem studiów, itp. Wiem, że to infantylna przekora, ale gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że pewnie w moim położeniu dużo osób by się stoczyło, więc wydawało mi się, że muszę zrobić odwrotnie. 

 

btw. ja po prostu dużo pracuję albo spędzam czas poza mieszkaniem dlatego, że pozostawienie mnie samego ze sobą to nie jest najlepsza opcja. 



#11 blacktea

blacktea

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 23 postów
  • Imię:Marcin
  • Płeć:Mężczyzna

Napisano 23 lipca 2023 - 15:37

Może se ktoś to usunie co napisze. Nie chce mi sie tłumaczyć co i jak i jak to wszystko w rzeczywistości wygląda, w samej historu moge wytknąc 100 błedów logicznych. Ale ten SZTUCZNY TŁUM I TE HISTORIE. w sezonie ogórkowym dla dziennikarzy i psychologów, niezmiernie mnie mierzi na wszystkich już w zasadzie forach psychiatrycznych !!!
Ktoś tu kiedyś pisał, ze jego psycholog treluje w wolnym czasie takie fora ?



#12 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 23 lipca 2023 - 15:59

Cóż, nie zamierzam nikogo przekonywać na siłę i w zasadzie nikt nie musi mi wierzyć. Z drugiej strony nie miałbym sumienia, żeby z tak ważkich tematów jak wyżej sobie dworować, mając świadomość z jakimi historiami tutaj borykają się ludzie. Natomiast może faktem jest, iż nie powinienem się obnosić z pewnymi rzeczami nawet w przestrzeni internetowej. Kwestia do przemyślenia. 



#13 nik_T

nik_T

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 29 postów
  • Imię:Tomek
  • Płeć:Nie ustawione

Napisano 27 lipca 2023 - 02:10

Cześć Marcinie,

 

Przeczytałem twoją historię i stwierdzam że miałeś okropne dzieciństwo, nie chciałbym kiedykolwiek przeżyć czegoś takiego.

 

Nie sformułowałeś żadnych próśb czy pytań więc wnioskuję że to uczucie tytułowej desperacji Cię tu sprowadziło, czyli można powiedzieć że dotarłeś do granicy swojej wytrzymałości psychicznej. To wygląda tak, jakby psychoterapia nic Ci nie dawała.

 

Natomiast ja z boku widzę to inaczej, tzn. twój proces leczenia postępuje. Wypierając wszelkie emocje jesteś w gorszym położeniu niż czując cokolwiek nawet coś bardzo nieprzyjemnego. Dopóki byłeś w zasięgu sprawców twoich nieszczęść wszystko było zacementowane. Paradoksalnie wraz z pojawieniem się poczucia względnego bezpieczeństwa tama uczuć zaczyna pękać – proces leczenia traum się rozpoczyna.

 

Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki

 

P.S. Nie rozumiem, dlaczego napisałeś „nie wiem z jakimi zaburzeniami się borykam”. Czy lekarze nie mówią tego wprost? Jako hobbysta psychologii mogę Ci z dużą pewnością powiedzieć, iż masz złożony zespół stresu pourazowego CPTSD po długotrwałym wystawieniu na przemoc, zespół stresu pourazowego PTSD po gwałcie, oraz syndrom dorosłego dziecka alkoholika DDA z powodu środowiska wychowania. Objawy tych zaburzeń pokrywają się i pewnie są nie do rozróżnienia (Choć nie do końca np. PTSD objawia się tym że organizm broni się na samo skojarzenie z przeszłymi bolesnymi wydarzeniami. Opisałeś to tak „11 lat… zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Trafiłem ze znanego sobie środowiska w zupełnie nowe miejsce. Pojawiły się niepewność, strach, naruszenie poczucia bezpieczeństwa.” Teraz przy nowej pracy sytuacja jest podobna do tej z przeszłości, stąd ataki paniki – tzn. gdy nie możesz złapać oddechu). Jak utkniesz rozejrzyj się za specjalistyczną terapią CPTSD - intuicyjnie - to najbardziej Ci doskwiera.


  • Willow47 lubi to

#14 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 19 sierpnia 2023 - 16:08

Cześć Marcinie,

 

Przeczytałem twoją historię i stwierdzam że miałeś okropne dzieciństwo, nie chciałbym kiedykolwiek przeżyć czegoś takiego.

 

Nie sformułowałeś żadnych próśb czy pytań więc wnioskuję że to uczucie tytułowej desperacji Cię tu sprowadziło, czyli można powiedzieć że dotarłeś do granicy swojej wytrzymałości psychicznej. To wygląda tak, jakby psychoterapia nic Ci nie dawała.

 

Natomiast ja z boku widzę to inaczej, tzn. twój proces leczenia postępuje. Wypierając wszelkie emocje jesteś w gorszym położeniu niż czując cokolwiek nawet coś bardzo nieprzyjemnego. Dopóki byłeś w zasięgu sprawców twoich nieszczęść wszystko było zacementowane. Paradoksalnie wraz z pojawieniem się poczucia względnego bezpieczeństwa tama uczuć zaczyna pękać – proces leczenia traum się rozpoczyna.

 

Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki

 

P.S. Nie rozumiem, dlaczego napisałeś „nie wiem z jakimi zaburzeniami się borykam”. Czy lekarze nie mówią tego wprost? Jako hobbysta psychologii mogę Ci z dużą pewnością powiedzieć, iż masz złożony zespół stresu pourazowego CPTSD po długotrwałym wystawieniu na przemoc, zespół stresu pourazowego PTSD po gwałcie, oraz syndrom dorosłego dziecka alkoholika DDA z powodu środowiska wychowania. Objawy tych zaburzeń pokrywają się i pewnie są nie do rozróżnienia (Choć nie do końca np. PTSD objawia się tym że organizm broni się na samo skojarzenie z przeszłymi bolesnymi wydarzeniami. Opisałeś to tak „11 lat… zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Trafiłem ze znanego sobie środowiska w zupełnie nowe miejsce. Pojawiły się niepewność, strach, naruszenie poczucia bezpieczeństwa.” Teraz przy nowej pracy sytuacja jest podobna do tej z przeszłości, stąd ataki paniki – tzn. gdy nie możesz złapać oddechu). Jak utkniesz rozejrzyj się za specjalistyczną terapią CPTSD - intuicyjnie - to najbardziej Ci doskwiera.

 

Wydaje mi się, że ja po prostu źle podchodzę do terapii i nie umiem/nie chcę zrozumieć jej istoty, więc finalnie jest to trochę dla mnie niczym reanimowanie trupa. Cały paradoks polega na tym, że mój terapeuta tworzy wokół siebie tak dobrą aurę i ma w sobie dużą dozę empatii, że gdy tam przychodzę mam wrażenie, że momentalnie wszystkie moje bolączki odchodzą. Po prostu dostaję dużo uwagi, ciepła i troski na niespotykaną dla mnie skalę. Wówczas po prostu trochę napawam się to chwilą, której nie chcę psuć kopiąc kilofem po zakamarkach życiorysu. Wiem, że to bez sensu i droga donikąd. 

 

Nie, nigdy żaden lekarz nie nazwał u mnie rzeczy po imieniu. Nawet podczas jednej sesji u psychoterapeutki zapytałem co może mi dolegać, to usłyszałem "nie wiem". 


Użytkownik Mph edytował ten post 19 sierpnia 2023 - 16:08

  • Tapicer lubi to

#15 nik_T

nik_T

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 29 postów
  • Imię:Tomek
  • Płeć:Nie ustawione

Napisano 16 września 2023 - 13:48

Hej, wszystko jest w porządku. Na naukę nieznanych uczuć potrzeba czasu. To napawanie się kontaktem z terapeutą to doznanie ulgi psychicznej, antidotum na twój ciągły stan napięcia. Nie znasz tego bo z domu wyniosłeś inne postępowanie - tzn. nawyk tłumienia trudnych emocji.
 
W empatycznych rodzinach dzieci mogą liczyć na rodziców, uczą się, że w trudnych chwilach naturalną potrzebą jest pocieszenie i wsparcie - co przynosi ulgę. Ty z kolei byłeś zostawiony sam sobie, w potrzasku, dodatkowo raz, gdy otworzyłeś się na pomoc coś straszliwego Ci się przytrafiło. Więc naturalne jest, że masz tendencje do szukania pomocy tylko, gdy nie masz wyjścia - w akcie desperacji.
 
Ja bym powiedział, że sednem terapii jest (przy asyście lekarza), obiektywne opisanie siebie i swojej historii, tak by połączyć w spójną sensowną całość to co Cię ukształtowało, z tym jak teraz tworzysz wokół siebie rzeczywistość. Główną przeszkodą są silne trudne emocje, które obecnie masz stłumione. Wszystko to po to by być bardziej autentycznym, przez co bardziej swobodnym, w efekcie czuć się lepiej z samym sobą i wśród ludzi. Gojenie ran psychicznych podobne jest od usunięcia ciała obcego z dawno zrośniętej rany. Pozdrawiam.

  • anche lubi to

#16 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 16 września 2023 - 16:15

Hej, 

 

Przeraża mnie fakt, gdy czytam, że taki proces leczenia trwa X lat. Mam wrażenie, że spędzę następne dekady w gabinetach lekarzy, by finalnie stwierdzić, że nic mi to nie dało i popadnę w coraz większy marazm, bo uświadomić sobie wówczas, że pociąg zwany szczęśliwym życiem odjechał bezpowrotnie. 

 

W ogóle mam opinię psychologiczną (SCID-5). Nie wiem czy tak wygląda fachowa opinia, ale dostałem informację zwrotną, że posiadam mieszane zaburzenia osobowości. Lakoniczne jedynie wskazano, iż posiadam cechy osobowości obsesyjno-kompulsywnej, paranoicznej, chwiejnej emocjonalnie. Czuję się trochę odarty z człowieczeństwa. Niczym zbiór symptomów, a nie człowiek. Dziwne to uczucie, gdy Twoje postrzeganie świata i rzeczywistości jest w gruncie rzeczy swego rodzaju zaburzeniem, podczas gdy dla Ciebie to po prostu immanentna część samego siebie. 

 

Wracając do przyziemnych rzeczy, to od października zmieniam pracę. Uważam, że moja obecna szefowa pod kilkoma względami zachowywała się wobec mnie nie porządku, a ja mimo to czuję wyrzuty sumienia, smutek i duży żal z powodu tego, że odchodzę. Nie rozumiem tego. 

 

 

Hej, wszystko jest w porządku. Na naukę nieznanych uczuć potrzeba czasu. To napawanie się kontaktem z terapeutą to doznanie ulgi psychicznej, antidotum na twój ciągły stan napięcia. Nie znasz tego bo z domu wyniosłeś inne postępowanie - tzn. nawyk tłumienia trudnych emocji.
 
W empatycznych rodzinach dzieci mogą liczyć na rodziców, uczą się, że w trudnych chwilach naturalną potrzebą jest pocieszenie i wsparcie - co przynosi ulgę. Ty z kolei byłeś zostawiony sam sobie, w potrzasku, dodatkowo raz, gdy otworzyłeś się na pomoc coś straszliwego Ci się przytrafiło. Więc naturalne jest, że masz tendencje do szukania pomocy tylko, gdy nie masz wyjścia - w akcie desperacji.
 
Ja bym powiedział, że sednem terapii jest (przy asyście lekarza), obiektywne opisanie siebie i swojej historii, tak by połączyć w spójną sensowną całość to co Cię ukształtowało, z tym jak teraz tworzysz wokół siebie rzeczywistość. Główną przeszkodą są silne trudne emocje, które obecnie masz stłumione. Wszystko to po to by być bardziej autentycznym, przez co bardziej swobodnym, w efekcie czuć się lepiej z samym sobą i wśród ludzi. Gojenie ran psychicznych podobne jest od usunięcia ciała obcego z dawno zrośniętej rany. Pozdrawiam.

 

 

Ja przez większość część wieku nastoletniego żyłem w przekonaniu, że jedynie czym się różnie od dorosłego to to, że mogą sobie na legalu kupić alkohol. Nigdy nie postrzegałem rodziców jako ktoś, do kogo mogę zwrócić się z problemem. Raczej traktowałem to jako ostateczność. Zdecydowanie bardziej generowali oni u mnie strach przed mówieniem czy też konieczność ukrywania się. Dla mnie rozmowa z nimi o moich problemach sprowadzała się do formy przesłuchania, gdzie finalnie będziemy wspólnie ustalać, gdzie leży moja wina. Chociaż i takie rozmowy należały do rzadkości. 

 

W ogóle dorabiam sobie przy organizacji eventów. Nierzadko osiemnastych urodzin. Często, gdy widzę, jak rodzice, którzy opłacają te urodziny, troszczą i martwią się o swoje dzieci, to chcę mi się płakać. Chce mi się płakać też, gdy widzę te nastoletnie rozterki podczas takich imprez. Motyle w brzuchu, pierwsze miłostki, przyjaźnie. Czuję się odarty z niewinności. Nigdy nie miałem "przywileju", żeby się z takimi rzeczami borykać. 

 

btw. często mówi się, żeby konfrontować się ze swoimi lękami oraz traumami. Ja paranoidalnie boję się bliskości. Bliskości fizycznej również. Dla mnie każda próba kontaktu fizycznego kończyła się na tym, że zacząłem się trząść jakby mnie ktoś podłączył do prądu. Nie wiem, jak mam się z tym konfrontować nawet... 



#17 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 16 września 2023 - 16:53

@Mph, to jak poprawianie po kimś totalnie spierd.l.nej roboty, prościej byłoby zacząć od nowa.

Masz na myśli terapię? Niestety łapię się na tym podczas rozmowy z terapeutą, gdy mówię ostentacyjnie, że dlaczego ja muszę za to zapłacić, skoro nie ja do tego doprowadziłem. Chociaż z drugiej strony może to szukanie wymówki dla swojego nieudacznictwa. 



#18 Mph

Mph

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 25 postów
  • Imię:Marcin

Napisano 16 września 2023 - 17:37

@Mph, nie, mam na myśli poprawianie po durnych rodzicach. Idioci biorą się za płodzenie, a później nie potrafią dzieciaka wychować na normalnego człowieka, zakodować w nim chęci do życia, ciekawości do świata, tylko ładują od małego zniechęcenie, beznadzieję, strach. Tylko łby poukręcać takim, żeby nie mieli możliwości nikogo zrobić i spierd.lić.

W rodzinie ze strony matki syndrom dda wlecze się przez 3 cholerne pokolenia, 4-te prawdopodobnie też jest zaburzone, tyle, że za granicą, więc niewiele wiadomo.

Ja mam do tego ambiwalentne podejście, jeśli mówimy o przypadku rodziców, których nikt sam nie nauczył przekazywania wzorców czy też epatowania właściwymi postawami. Natomiast zgadzam się, że osoby, które używają przemocy wobec swoich dzieci, manipulują nimi, wykorzystują je, winny być oceniane jednoznacznie. 

 

Moi rodzice robili z siebie ofiary. Co więcej otoczenia=e zewnętrzne też utwierdzało mnie w przekonaniu, że trzeba im pomóc (włącznie z bratem alkoholikiem), bo cierpią. Co najlepsze ja w to wierzyłem i żyłem w poczuciu winy. Gdy dzisiaj słyszę, że oni byli pokrzywdzeni w tej sytuacji, to aż otwiera mi się nóż w kieszeni. 


  • anche i Tapicer lubią to

#19 nik_T

nik_T

    Nowy uczestnik

  • Bywalec
  • 29 postów
  • Imię:Tomek
  • Płeć:Nie ustawione

Napisano 18 września 2023 - 01:56

Za wolno Ci... to zależy co jesteś w stanie udźwignąć... a co jeżeli to czułość i delikatność kryje się pod tym co ciężkie, wtedy nigdy nie znajdziesz gwałtownego rozwiązania.
 
Mocno wziąłeś diagnozowanie do siebie (tj. jako odarcie z człowieczeństwa), pewnie ma to związek z tym, że zawsze musiałeś być twardy, a problemy psychologiczne odbierasz jako słabość. Podczas, gdy wcale nie różnisz się niczym od innych ludzi, "zaburzenie" to inaczej silne natężenie problemów z którymi w mniejszym stopniu zmagają się wszyscy.
 
Przykład - mogę się częściowo wczuć w twoje położenie bo jestem pornoholikiem, po wieeelu latach, wśród wielu kroków, końcowym aktem uwolnienia z nałogu, było uświadomienie sobie w jaki sposób miałem połączoną seksualność ze wstydem (a nie było żadnego gwałtu). Mogę się tylko domyślać jak trudno będzie Ci przerobić traumę, jak ciężko spojrzeć w przeszłość i popatrzeć wśród ekstremalnych emocji jakie myśli się wtedy zrodziły. A to może być klucz do twojego lęku przed bliskością.
 
Konfrontujesz się z pogwałceniem bliskości w przeszłości i utrwalonym przekonaniem o sobie jakie przyjąłeś jako bezbronne dziecko. Jesteś dorosłym mężczyzną z zamrożonymi przekonaniami dziecka. I tu w drogę wchodzi DDA, bo jednocześnie jak możesz przyjąć, że częściowo masz pogląd dziecka, gdy uważasz się za osobę odartą z dzieciństwa, dorosłą od zawsze? A tylko to co uznasz za głęboko prawdziwe zmieni w tobie cokolwiek.
 
I jeszcze wstyd. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę jak intensywnie przewija się przez wszystko co tu napisałeś. Skoro twoi rodzice ciągle przerzucali winę na Ciebie, to może nadal, pomimo upływu lat, dalej obwiniasz się bardziej niż inni ludzie? Skąd wiesz że twój wstyd 1/10 to nie jest 9/10 u innych. Jak możesz dostrzec w sobie branie winy na siebie, gdy myślisz o sobie z pełnym przekonaniem, że jesteś butny i przekorny?
 
Ps. gdybyś interesował się psychologią, to może zmieniłbyś zdanie na temat etykiet DDA, PTSD itp. to bardzo wygodne narzędzie, jak spis treści w książce.

  • Tapicer lubi to

#20 Unveiled

Unveiled

    Średniozaawansowany

  • Bywalec
  • 249 postów
  • Imię:Unveiled
  • Płeć:Kobieta

Napisano 24 września 2023 - 15:38

cześć!

pierwsze co miałam w głowie po przeczytaniu - wow ziom, jesteś wielki!

to co zdążyłeś osiągnąć mając tak przerąbane, jestem pełna podziwu. ale tak ogromnie.

jesteś i będziesz niesamowicie silną osobą.

 

może spróbuj pójść na grupę aa żeby dowiedzieć się co robili rodzice i dlaczego? nie musisz chlać żeby tam iść, sama miałam alkoholika w rodzinie i poszłam raz. wyszłam z zupełnie innym nastawieniem do dawnej sytuacji. i wbrew pozorom - nie było tam żulerskich śmierdzieli, a piękne młode kobiety i biznesmeni, bogaci i biedni. niesamowita mieszanka.

 

moim zdaniem największym sukcesem na etapie kiedy wszystko wraca do ciebie jak bumerang będzie pójście do terapeuty poznawczo-behawioralnego. możesz na nfz, tylko dłużej poczekasz. mi prywatnie wychodzi ok 1200 zł za miesiąc, a jak dorwę termin to idę też na nfz. zależy jak często potrzebujesz.

nie zamykaj się w sobie i nie chowaj tych emocji. pamiętaj, że w domu alkoholowym uczy się dziecko trzech rzeczy: nie mów, nie czuj, nie ufaj.

no to teraz mów, czuj i ufaj.

 

i zostań na forum. mi to forum ogromnie pomaga, bo są ludzie, którzy dużo rozumieją nie oceniając jednocześnie. to jest na wagę złota.

 

i jeszcze raz gratuluję rozwagi, odwagi i inteligencji, że jesteś gdzie jesteś. zawdzięczasz wszystko sobie.


  • Mph lubi to
keep It real

 






Podobne tematy Collapse

  Temat Forum Autor Podsumowanie Ostatni post

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych