Wiecie, mam kolegę. Dziś wspaniały człowiek. Kiedyś najgorszy bandzior na osiedlu. Nie taki bandzior co kradnie i włamuje się do domów. Taki, który bił inne dzieci, poniżał je i wyśmiewał. Jak wspominamy dawne czasy to wstydzi się swojego zachowania. Twierdzi, że w domu był w ten sposób traktowany przez ojca i "odbijał" sobie wśród rówieśników.
Natomiast jeśli chodzi o panie sprzątające w podstawówce to miałam szczęście i panią Józię. W kantorku pani Józi można się było napić herbaty, schować przed wrednymi kolegami, upierdliwymi nauczycielami. Za to w liceum same wredne babska.
Gdyby mój pobratymca z gimnazjum powiedział mi coś takiego,to wiesz co bym mu powiedział? Życzyłbym mu wszystkiego najgorszego. Miałbym gdzieś czy stał się wspaniały czy nie. Doprowadził mnie do takiego stanu że musiałem kogoś innego czasami zwyzywać by mieć spokój. Teraz on ma firmę,a ja pracuje w jakimś podrzędnym miejscu. Nie było dnia bym mu nie chciał zrobić krzywdy wtedy i nie będę pisał tego bo dostałbym bana. Rzygać mi sie chce gdy przypominam sobie jego ryj. Ciekawe co myślą teraz o tym Twoim "wspaniałym człowieku"ludzie których gnębił i jak sie ułożyło im życie.