Mi przychodzą trzy rzeczy jak czytam ostatnie 3 posty:
1) Bywają psychoterapeuci którzy są beznadziejni- niezaangażowani, nierozumiejący zmagań natury emocjonalnej i psychicznej, z brakiem umiejętności prowadzenia terapii, tak jest.
Bywają terapeuci którzy różnymi metodami- głównie rozmową, bo ona jest najbardziej akceptowana przez ogół, potrafią zwrócić uwagę na to co ważne, uświadomić przyczynowość, ale co najważniejsze wesprzeć żeby samemu odnaleźć jakie zmiany można wprowadzić już.
Ja miałam różne doświadczenia własne z terapią, wiem, że np są typy terapii które mnie po prostu wku*** i to właśnie takie ze "złotymi radami"
Wiem jak to jest być u kogoś kto się nie zna, wiem też jak jest być u kogoś kto jest dobry.
I to jest taka różnica. że jak ktos jest dobry to jakby dostać dodatkowy silnik do zmiany. I ten silnik ktoś zabiera w pewnym momencie, ale przez jakiś czas wszystko przyspiesza i mało tego człowiek zaczyna uczyć się sobą kierować, dostosowywać prędkości pod siebie trochę jak na nauce jazdy. Przydaje się ten ktoś obok.
I to nie są towarzyskie pogaduszki, jak to tak wygląda to znaczy, że coś jest tak, że coś utyka w tej relacji terapeutycznej, powody mogą być różne, dobry terapeuta powinien to wnieść na sesje.
2) Rozumiem, że w pewnych kręgach terapia może być objawem frajerstwa i obciachem. Jak wizyty u psychiatry. Czubki, szury i frajery.
Wiem jak reagowali ludzie jak ja chodziłam na terapię wiele lat temu, ludzie reagowali "A co Ci jest?"
Nie zmieni się podejścia pewnych zamkniętych w swoich poglądach grup społecznych.
Natomiast są też ludzie którzy się tym chwalą, w kręgach osób bardziej świadomych, rozwiniętych to chodzenie na terapię jest wyrazem zainteresowania sobą i rozwoju, niezależnie od powodu uczęszczania.
Nie sposób zmienić myślenia całych grup, można być inspiracją dla innych.
Nie dyskutuję z tym co kto wybiera czy się temu wrażeniu i opinii poddaje czy sam sprawdza i ocenia po własnych doświadczeniach.
Różną mamy gotowość i chęć i to ok.
3) Nie zgodzę się z takim gadaniem, że tylko przegryw przegrywa zrozumie, tylko schizofrenik schizofrenika itp
Jest znacząca różnica w rozumieniu, a w podtrzymywaniu czyjegoś światopoglądu.
Oczywiście, że np większość z nas nie wie jak to jest nie mieć nogi, czy niesłyszeć, ale to nie wyklucza szczerej empatii i możliwości zrozumienia czyichś trudności, cierpienia.
Gdyby takie było uniwersalne prawo to psychoterapia nie miałaby żadnej skuteczności, podobnie jak w ogóle cała medycyna- jak możesz leczyć niewydolność nerek jak masz dobre nerki (?)
Jak możesz być seksuologiem jak nie masz problemów w łóżku? Jak możesz być terapeutą osoby homoseksualnej jak jesteś hetero? No można.
To kwestia predyspozycji, doświadczeń, historii, otwartości, a nie samej subkultury.
Natomiast absolutnie nigdy nikt nie zrozumie drugiej osoby w 100%, na tym polega nasze piękno, indywidualność.
Czy to oznacza, że każdy z nas powinien zamknąć się w 4 ścianach?
Nie sądzę.