Też mam poczucie, że czas zacząć ustawiać relację kobieta- mężczyzna, a nie mama-syn i że no chory czy nie, jest świadom swoich problemów i taki tekst "nie pasuje Ci to idź se" i Twoje zostanie potwierdza Twoją uległość i wbrew pozorom wybranie podległej, zależnej pozycji. Co samo w sobie nie jest niczym złym, ale jeśli partner jest odpowiedzialny i dojrzały do podejmowania rozsądnych decyzji za Was oboje.
Uważam, że w takiej sytuacji w tym stylu jak opisałaś- z jedną chorującą osobą czy po prostu niedojrzałą osobą czy w jakiś stopniu osobą z przemocowymi zachowaniami- jeśli ma się na to siłę i chęci i gotowość to na przestrzeni kilku- kilkunastu miesięcy można sygnalizować gotowość do pomocy, chęć zmiany, naprawy. Jeśli po tym okresie osoba nie podejmuje żadnych działań, jeśli nie szuka alternatywnych możliwości pomocy- i ma do tego absolutne prawo- to należy przestać unieszczęśliwiać ją i siebie swoimi oczekiwaniami zmiany która się nie wydarza i mało prawdopodobne, że się wydarzy.
Jest taki typ, każda praca jest zła, w każdej jakiś konflikt, z każdej odejście w jakiś wielkich emocjach, nie doceniają go, za mało płacą, a tak naprawdę to lenistwo, nieumiejętność niebycia na szczycie hierarchii, skłonności narcystyczne, niedojrzałość emocjonalna. I po prostu pasożytowania na partnerze- nie mówię, że to jest świadome, ale mówię jakie jest.
Jak dalej masz pewną nadzieję, uczucia to też pamiętaj, że to wcale nie musi być koniec, ale jeśli nie wybrzmi, że tak nie chcesz i nie będziesz dalej, że nie stawiasz SZACUNKU DO SIEBIE na pierwszym miejscu to po prostu aktualnie on nie ma źle- ma pracę, ma kobietę, ma wsparcie- czemu miałby coś zmieniać?
Może wspólna terapia par żeby się w tym odnaleźć? Raczej skończyłaby się i tak zaleceniem indywidualnej dla Was obojga, ale może od tej strony?