Cześć Wszystkim!
Szukam pomocy, porady, informacji, czegokolwiek.....Trochę się rozpiszę, ale nie wiem co robić.
Ale może od początku. Jestem w związku od 10 lat z mężczyzną, który jest DDA. Naszych problemów jest sporo, m.in. mój M. nie może odnaleźć się w żadnej pracy, więcej nie pracował niż pracował. Jak znajduje pracę to są to epizody, które trwają nie cały rok. Zawsze powtarza się ten sam schemat, nie ma pracy przez dłuższy czas, w końcu coś się znajduje i od pierwszego dnia jest już źle. Chodzi zły, nadąsany, nie śpi, cały w nerwach, sparaliżowany wręcz. Procuje jakiś czas i rezygnuje, bo on nie daje rady, to nie jest praca dla niego, za dużo stresu go to kosztuje, nikt go dobrze nie wprowadził w obowiązki, a to atmosfera zła, a to za mało płacą, a to za trudne zadania a on nie ma takiej wiedzy i umiejętności, nie rozumie tego i owego, praca z klientem ciężka, bez klienta z papierkami nudna. W żadnej pracy w jakiej pracował nigdy nie było dobrze, zawsze wszytko było źle. Do tej pory jakoś starałam się go zrozumieć, że może faktycznie praca z klientem jako doradca handlowy nie jest za fajna (sama pracowałam z klientem więc wiem jak jest), że może faktycznie pracodawca nie poświęcił tyle uwagi ile trzeba żeby wdrożyć nowego pracownika, że może koledzy z pracy nie zawsze są mili i chętni do pomocy, że może faktycznie lepiej zrezygnować i poszukać czegoś lepszego (mamy oszczędności więc możemy sobie pozwolić na chwile bez pracy). Teraz mój M. znalazł nową pracę (miesiąc temu), w zawodzie, bardzo dobrze płatną, może się tam naprawdę dużo nauczyć co da efekty na przyszłość. Ale..... oczywiście tu tez jest źle. On nie ma wiedzy, nie ma doświadczenia on sobie tu nie poradzi bo to są za trudne rzeczy (mój M. nigdy wcześniej nie pracował w miejscu zgodnym z wykształceniem, zawsze to były praca zw. z handel lub administracją, trochę za granicą dorywczo). Pierwsze dnia jak poszedł do nowej pracy, po 4 godzinach dostałam sms "To nie ma prawa się udać". Codziennie jest zły, otępiały od nerwów, kilka razy płakał aż, bo jego to przerasta. Próbuje mu tłumaczyć, że to początek, że zatrudniając go wiedzieli, że nie ma doświadczenia, żeby dał sobie czas, że to może być perspektywiczna praca na przyszłość, że początki zawsze są trudne, ale on widzi tylko jedno, że się nie uda, ze to za trudne dla niego.
Poza problemami z pracą mój M. nie ma za dobrych relacji z matką ani rodzeństwem (praktycznie nie utrzymuje z nimi kontaktu), ojciec alkoholik nie żyje. Odsunął się od nich, z moimi rodzicami tez najlepiej tylko w święta bo wtedy tak wypada. Ma tylko jednego kolegę, zawsze unika spotkań w większym gronie aby kogoś poznać nowego. Jego stan psychiczny, mogę śmiało powiedzieć że od kilku lat coraz gorszy. Chodził przez ok 3-4 m-ce na terapię, ale zrezygnował bo uznał że nic mu to nie pomaga, tylko wydaje kasę. Do psychiatry na konsultację też nie chce iść bo zapłaci 300 zł za 15 min rozmowy i wypisanie recepty. Jest świadomy swojego problemu, bo często mówi, że ma depresję (nikt tego oficjalnie nie diagnozował), że w środku jest martwy, że on nigdy nie będzie szczęśliwy.
Nasze życie jest.... SMUTNE. Staram się jak mogę, zawsze go wysłuchać, być, pomagać w każdej najprostszej czynności, ale zaczyna mnie to przerastać. Sama upadam na swoim samopoczuciu. Jestem zła na niego, na życie, na to że nie mamy stabilizacji, nie możemy założyć rodziny, mieć dzieci czy nawet zaplanować zasranego urlopu na miesiąc do przodu bo nigdy nie wiadomo czy on będzie mieć pracę czy nie. Żyjemy wg jego humoru, jak jest lepszy dzień to jest w miarę ok, jak jest gorszy to strach się odezwać. Swoją frustrację wyładowuje na mnie. Nie używa przemocy fizycznej, nigdy do tego nie doszło, mam tu na myśli jego zachowanie wiecznie obrażonego i odzywanie się jak do psa, burczy na mnie. Ogólnie mój M. ma tendencję do obwiniania wszystkich dookoła za swoje życiowe niepowodzenia. Matka z ojcem winni że nie zna angielskiego, ze nie pomogli wybrać lepszych studiów, że się nim nie interesowali. Do rodzeństwa ma żal, że wyjechali na studia i zostawili go w domowym "piekle ojca alkoholika" i nie interesowali się nim, później w życiu dorosłym też ciężko było liczyć na ich pomoc mimo, że całkiem nieźle im się wiedzie. Ciągle rozpamiętuje to co było źle w domu, w przeszłości.
Z jednej strony wie, że nie może ciągle żyć przeszłości i trzeba iść do przodu, uczyć się nowych rzeczy, dokształcać, pracować nad sobą, a z drugiej ciągle grzebie w tej przeszłości, i nic nie robi żeby coś się poprawiło.

#1
Napisano 20 stycznia 2023 - 09:53
#2
Napisano 20 stycznia 2023 - 10:09
I to jest dla mnie nieodgadniona zagadka. Kobieta trwa przy swoich facecie, wspiera go, rozumie, ma ogromną cierpliwość i ani myśli go zostawić mimo, że ten jej nie traktuje jak należy. Dlaczego tak jest ?
#3
Napisano 20 stycznia 2023 - 10:41
Odejść nie jest tak prosto, mamy wspólne mieszkanie, poza tym to jest dobry człowiek, tylko strasznie pogubiony, jesteśmy tyle lat ze sobą i wszystko zaprzepaścić, zrezygnować, odpuścić? Ja w tym wszystkim cierpię, ale wiem że to nie jest on, to choroba go wprawia w takie stany. Po prostu nie wiem jak mu pomóc, co robić, potrzebuje się wygadać i może przeczytać coś mądrego od osób postronnych. Kiedyś powiedział, że gdyby nie ja to by ze sobą skończył. Z jednej strony wiem, że on cierpi, że woła o pomoc i mam wyrzuty sumienia że go odpowiednio nie wspieram i nie pomagam, ale z drugiej jestem taka wściekła na to wszystko, że nie możemy normalnie żyć, cieszyć się sobą, iść do przodu jak nasi rówieśnicy.
#4
Napisano 20 stycznia 2023 - 10:46
#5
Napisano 20 stycznia 2023 - 13:16
Myślę, że potrzeba tutaj rozmowy i to takiej naprawdę przemyślanej rozmowy.
Wspominasz, że partner był już kiedyś na terapii, ale chodził na nią krótko (po 3 miesiącach zazwyczaj zaczyna się dopiero bardziej intensywna praca, naturalnie, bo potrzeba czasu, aby czuć się swobodnie z drugą osobą). Wnioskuję, że partner więc widzi swoje trudności- wspomina też o depresji.
Porozmawiałabym o tym, że potrzebujecie poszukać rozwiązań, może inny terapeuta, może grupy dla DDA.
Powiedz też o sobie o tym, że wspierasz go, ale także o tym, że i Tobie jest trudno.
Możesz przygotować się do rozmowy mając przygotowane objawy depresji i DDA.
No i pojawia mi się pytanie czy nie myślałaś o terapii dla siebie, wybrzmiewa troska o partnera, wybrzmiewa życie kręcące się wokół niego, a myślę, że dobrze byłoby abyś zobaczyła gdzie Ty jesteś po tych 10 latach, czego potrzebujesz i co możesz i chcesz dalej.
#6
Napisano 20 stycznia 2023 - 13:50
@anche Terapia 1 raz w tygodniu po 60 min, trwała ok 3-4 miesięcy, opinia o terapeucie jako człowieku pozytywna ze strony mojego M., ale nie czuł tej "metody" (behawioralno-poznawcza), mówił że nic mu nie dawała, że on nagle nie zacznie pozytywnie myśleć. Ja wiem, że na to potrzeba czasu, on się zniechęca tak jak do pracy i początkowych trudności w niej.
Rozmowy były nie raz, nie dwa. Niestety na rozmowach się kończy, pokrzyczymy, powypominamy sobie, popłaczemy i tyle. Ja mówię co mnie boli, jak się czuje itp to kończy sie właśnie na odbiciu piłeczki, jak to jemu jest źle. Tak naprawdę to ja zawsze słucham i staram się wspierać. Nie wiem czy mam przytakiwać czy mam walczyć i próbować zmienić jego pogląd na pewne sprawy, choćby z tym z czym mierzymy się w pracy. Mój M. uważa, że jest dla mnie wsparciem i przyjacielem, a ja nawet nie umiem mu powiedzieć o swoich uczuciach czy potrzebach bo boje się jego krytyki, że wymyślam, ze jak to ja oczekuje czegoś jak on jest w takie czarnej du**pie teraz.
A na pytanie gdzie ja w tym wszystkim jestem? Czuje, że w jednej wielkiej kupie. Zresztą czuje się jak kupa. Mam 32 lata a mam wrażenie ze nie mam nic. I co mam odejść żeby szukać lepszego życia dla siebie? Wiele razy o tym myślałam, ale co z nim? Nie ma nikogo oprócz mnie. Co z tymi latami, nie zawsze było tak źle jak jest teraz.
#7
Napisano 20 stycznia 2023 - 14:05
@anche Terapia 1 raz w tygodniu po 60 min, trwała ok 3-4 miesięcy, opinia o terapeucie jako człowieku pozytywna ze strony mojego M., ale nie czuł tej "metody" (behawioralno-poznawcza), mówił że nic mu nie dawała, że on nagle nie zacznie pozytywnie myśleć. Ja wiem, że na to potrzeba czasu, on się zniechęca tak jak do pracy i początkowych trudności w niej.
Rozmowy były nie raz, nie dwa. Niestety na rozmowach się kończy, pokrzyczymy, powypominamy sobie, popłaczemy i tyle. Ja mówię co mnie boli, jak się czuje itp to kończy sie właśnie na odbiciu piłeczki, jak to jemu jest źle. Tak naprawdę to ja zawsze słucham i staram się wspierać. Nie wiem czy mam przytakiwać czy mam walczyć i próbować zmienić jego pogląd na pewne sprawy, choćby z tym z czym mierzymy się w pracy. Mój M. uważa, że jest dla mnie wsparciem i przyjacielem, a ja nawet nie umiem mu powiedzieć o swoich uczuciach czy potrzebach bo boje się jego krytyki, że wymyślam, ze jak to ja oczekuje czegoś jak on jest w takie czarnej du**pie teraz.
A na pytanie gdzie ja w tym wszystkim jestem? Czuje, że w jednej wielkiej kupie. Zresztą czuje się jak kupa. Mam 32 lata a mam wrażenie ze nie mam nic. I co mam odejść żeby szukać lepszego życia dla siebie? Wiele razy o tym myślałam, ale co z nim? Nie ma nikogo oprócz mnie. Co z tymi latami, nie zawsze było tak źle jak jest teraz.
Dlatego uważam, że przydałaby Ci się własna psychoterapia. Nie da się tak po prostu żyć kolejne 30 lat i ja myślę, że Ty też zaczynasz to czuć i teraz jest taki moment, że trzeba coś zmienić żeby mogło być inaczej.
Ale czy to oznacza zmiany w relacji, czy sobie, czy np. odejście to nikt tego nie wie i teraz nawet Ty tego nie wiesz. Stąd terapia, takie miejsce w którym sobie to z różnych stron pooglądasz i w swoim czasie wybierzesz co dla Ciebie najlepsze uwzględniając różne watpliwości, trudności i potrzeby.
Możesz np od razu ustalić, że przychodzisz na 3 sesje i zobaczysz czy dalej chcesz czy nie.
Osobiście uważam, że terapia poznawczo-behawioralna jest skuteczna stricte do zaburzeń i może być pomocna w depresji. Dla partnera raczej jeśli nie ten typ pracy to psychoanaliza, a ja osobiście polecałabym gestalt lub psychologię procesową.
I z partnerem powinniście w takim razie umówić się, że np pół roku terapii i potem zobaczycie albo że oboje idziecie na terapię indywidualne i nie ma rezygnowania bez konsultacji.
Bo wiesz, empatia fajnie, ale teraz klepiecie się po pleckach, płaczecie sobie w ramię- i super, że macie na to przestrzeń, to bardzo mocna strona waszej relacji, emocjonalna i wspierająca.
Ale też przydałoby się trochę tego wymagającego rodzica- ok popłakane, mleko się rozlało, jest nam smutno, a mleko trzeba wytrzeć z podłogi.
To bardzo wymagająca rola i bywa bardzo niewdzięczna i to też pytanie czy Ty chcesz czy potrafisz być tym rodzicem dla Was obojga.
#8
Napisano 20 stycznia 2023 - 14:27
Dlatego uważam, że przydałaby Ci się własna psychoterapia. Nie da się tak po prostu żyć kolejne 30 lat i ja myślę, że Ty też zaczynasz to czuć i teraz jest taki moment, że trzeba coś zmienić żeby mogło być inaczej.
Ale czy to oznacza zmiany w relacji, czy sobie, czy np. odejście to nikt tego nie wie i teraz nawet Ty tego nie wiesz. Stąd terapia, takie miejsce w którym sobie to z różnych stron pooglądasz i w swoim czasie wybierzesz co dla Ciebie najlepsze uwzględniając różne watpliwości, trudności i potrzeby.
Możesz np od razu ustalić, że przychodzisz na 3 sesje i zobaczysz czy dalej chcesz czy nie.
Osobiście uważam, że terapia poznawczo-behawioralna jest skuteczna stricte do zaburzeń i może być pomocna w depresji. Dla partnera raczej jeśli nie ten typ pracy to psychoanaliza, a ja osobiście polecałabym gestalt lub psychologię procesową.
I z partnerem powinniście w takim razie umówić się, że np pół roku terapii i potem zobaczycie albo że oboje idziecie na terapię indywidualne i nie ma rezygnowania bez konsultacji.
Bo wiesz, empatia fajnie, ale teraz klepiecie się po pleckach, płaczecie sobie w ramię- i super, że macie na to przestrzeń, to bardzo mocna strona waszej relacji, emocjonalna i wspierająca.
Ale też przydałoby się trochę tego wymagającego rodzica- ok popłakane, mleko się rozlało, jest nam smutno, a mleko trzeba wytrzeć z podłogi.
To bardzo wymagająca rola i bywa bardzo niewdzięczna i to też pytanie czy Ty chcesz czy potrafisz być tym rodzicem dla Was obojga.
Właśnie tego się boje, że nasza relacja przerodziła się trochę w matkę i syna. Ja matkuje, dbam o niego jak o dziecko, nadskakuje żeby tylko nie był zły, ja nawet czuje ból wewnątrz siebie jak on idzie do tej nieszczęsnej pracy z ogromnym stresem i gburowatym wyrazem twarzy, że on tam musi iść, ze ja go zmuszam, boli mnie to tak jakby mu się działa jakaś krzywda.
#9
Napisano 20 stycznia 2023 - 14:32
Właśnie tego się boje, że nasza relacja przerodziła się trochę w matkę i syna. Ja matkuje, dbam o niego jak o dziecko, nadskakuje żeby tylko nie był zły, ja nawet czuje ból wewnątrz siebie jak on idzie do tej nieszczęsnej pracy z ogromnym stresem i gburowatym wyrazem twarzy, że on tam musi iść, ze ja go zmuszam, boli mnie to tak jakby mu się działa jakaś krzywda.
To jest odwracalne, ale żeby mogło się zadziać to potrzeba żebyś świadomie zaczęła rezygnować z tej roli. Zaczęła więcej zajmować się sobą- dorosłą kobietą.
Bo póki co jest mama, jest synuś. Uzupełniacie się.
A kto byłby uzupełnieniem Ciebie jako kobiety? Czego oczekiwałaby ona od swojego mężczyzny? Może czas zacząć więcej wymagać, powoli, ale sukcesywnie i pokazać siebie także jako partnerkę.
- szklanka_w_polowie_pusta lubi to
#10
Napisano 20 stycznia 2023 - 14:33
Żyłam z alkoholikiem 5,5 roku... Piekło... Wyprowadziłam się, powiesił się. Żyłam kilka lat z poczuciem winy. Dziś po 15 latach wiem, że z nim stoczyłabym się na dno i mogę żyć tak jak ja chcę wolna od tego. Że to nie moja wina tak wybrał...
#11
Napisano 20 stycznia 2023 - 14:41
@Monstera32 też bym Ci radziła terapię.
Żyłam z alkoholikiem 5,5 roku... Piekło... Wyprowadziłam się, powiesił się. Żyłam kilka lat z poczuciem winy. Dziś po 15 latach wiem, że z nim stoczyłabym się na dno i mogę żyć tak jak ja chcę wolna od tego. Że to nie moja wina tak wybrał...
Umówiłam się na konsultację do psychiatry. Chce porozmawiać jak pomóc jemu, sobie i skonsultować też z nim kwestię tego, że mój M. dostał z polecenia od swojego terapeuty lek Tritcco CR na problemy ze snem. Załatwił je sobie i bierze sam dawkę 75mg od ok 2 m-cy, bez konsultacji z lekarzem. Mówiłam mu, że nie powinien ich brać na własną rękę bez kontroli, tym bardziej że efekt nie jest oszałamiający. Ale nie chce słuchać o wizytach, jego zdaniem tylko zdzierają kasę.
#12
Napisano 20 stycznia 2023 - 17:13
Na początku się trzeba umieć przyznać że jesteś w bagnie o nazwie "wspólne mieszkanie" i pewnie to Cię najbardziej tak naprawdę trzyma. Jesteś w nim nie płycej niż mąż.
Następnie, Tritico nie jest lekiem na depresje tylko ma łagodne działanie uspokajające. Jak najbardziej powinnaś rozumieć i uszanować jego decyzję z tym lekiem - to wg mnie całkiem słuszna decyzja (nie widzę nic złego w uniknięciu 15 minutach rozmowy tylko po to by mieć receptę 'legalnie'). Od tej podstawy musicie nauczyć się ze sobą na ten temat rozmawiać; zastanowić się czego wzajemnie oczekujecie od siebie, co się wydarzyło że schodzicie na dno i zastanowić się co można z tym dalej robić.
Picie - mimo uzależnienia - było/jest jakąś decyzją i Wasze mieszkanie tak samo było decyzją. Najwyraźniej trzeba podjąć kolejną decyzję a następnie krok - by zacząć się leczyć (uzależniony on oraz współuzależniona Ty), ewentualnie rozejść się i być może uratować siebie w Twoim wypadku.
Jeżeli nie jest zainteresowany psychoterapią, to również powinnaś uszanować taką decyzję - bo z takim przekonaniem nic dobrego z niej nie będzie (mam podobne więc doskonale go rozumiem). Ogranicza to oczywiście zakres możliwych rozwiązań, ale siądźcie i porozmawiajcie jak dorośli.
#13
Napisano 20 stycznia 2023 - 17:34
To sorry nie doczytałem, ale poza tym zdaniem "Picie - mimo uzależnienia - było/jest jakąś decyzją" podtrzymuję resztę.
Użytkownik luke edytował ten post 20 stycznia 2023 - 17:36
#14
Napisano 20 stycznia 2023 - 17:43
@luke@Monstera32
@luke
Na początku się trzeba umieć przyznać że jesteś w bagnie o nazwie "wspólne mieszkanie" i pewnie to Cię najbardziej tak naprawdę trzyma. Jesteś w nim nie płycej niż mąż.
Następnie, Tritico nie jest lekiem na depresje tylko ma łagodne działanie uspokajające. Jak najbardziej powinnaś rozumieć i uszanować jego decyzję z tym lekiem - to wg mnie całkiem słuszna decyzja (nie widzę nic złego w uniknięciu 15 minutach rozmowy tylko po to by mieć receptę 'legalnie'). Od tej podstawy musicie nauczyć się ze sobą na ten temat rozmawiać; zastanowić się czego wzajemnie oczekujecie od siebie, co się wydarzyło że schodzicie na dno i zastanowić się co można z tym dalej robić.
Picie - mimo uzależnienia - było/jest jakąś decyzją i Wasze mieszkanie tak samo było decyzją. Najwyraźniej trzeba podjąć kolejną decyzję a następnie krok - by zacząć się leczyć (uzależniony on oraz współuzależniona Ty), ewentualnie rozejść się i być może uratować siebie w Twoim wypadku.
Jeżeli nie jest zainteresowany psychoterapią, to również powinnaś uszanować taką decyzję - bo z takim przekonaniem nic dobrego z niej nie będzie (mam podobne więc doskonale go rozumiem). Ogranicza to oczywiście zakres możliwych rozwiązań, ale siądźcie i porozmawiajcie jak dorośli.
Nie jesteśmy małżeństwem. Mój M. Nie pije, jest DDA, sam po alkohol sięga okazjonalnie.
Wg niego problemem jest albo brak pracy co powoduje frustrację, złość, brak energii, bezsenność, a jak znajduje pracę to jest to samo. Złość, frustracja, stres nie do opanowania, pocenie się dłoni, częste oddawanie moczu, problemy ze snem. A jego rozwiązaniem na trudności w pracy jest złożenie wypowiedzenia. Ucieka z problemu w problem. Nie wiem jak wytłumaczyć mu żeby zrozumiał że wszystko wymaga czasu, a miesiąc pracy w Nowym miejscu to często za mało żeby się poznać na wszystkim. Tym bardziej że za każdym razem podejmuje pracę w innej branży, to jak być specjalista i coś umieć skoro cięgle zmienia branże.
Użytkownik Monstera32 edytował ten post 20 stycznia 2023 - 17:44
#15
Napisano 20 stycznia 2023 - 17:47
Trittico może pomóc na bezsenność i w pewnych wypadkach na brak energii.
Rozmawiajcie i rozbierzcie te strachy, emocje i porażki na czynniki pierwsze.
Może chodzi o brak poczucia własnej wartości, brak odporności na stres i być może da się to jakoś złagodzić.
A jak macie oszczędności to niech próbuje znaleźć coś co mu spasuje - to dobrze że szuka i zmienia branże.
Nie raz to ratowało moich znajomych - ale nie zawsze
#16
Napisano 20 stycznia 2023 - 17:57
Trittico może pomóc na bezsenność i w pewnych wypadkach na brak energii.
Rozmawiajcie i rozbierzcie te strachy, emocje i porażki na czynniki pierwsze.
Może chodzi o brak poczucia własnej wartości, brak odporności na stres i być może da się to jakoś złagodzić.
A jak macie oszczędności to niech próbuje znaleźć coś co mu spasuje - to dobrze że szuka i zmienia branże.
Nie raz to ratowało moich znajomych - ale nie zawsze
Tylko okresy bezrobocia i okresy zatrudnienia raczej nie zachęcają przyszłych pracodawców do podjęcia z nim współpracy. Jest pracowity i się stara, często niedoceniany jest za to.
Tak i nie ma pewności siebie, ma bardzo niska samoocenę.
#17
Napisano 22 stycznia 2023 - 03:44
A czy lubi czytać książki? Może kup mu książki typu "wsparcie dla dda" itd jest dużo różnych pozycji na rynku a zazwyczaj w nich przedstawione jest dlaczego terapia jest tak ważna i przepracowanie różnych strat z dzieciństwa pozwala ruszyć na przód. Może książka go przekona?
Użytkownik magnifique edytował ten post 22 stycznia 2023 - 03:48
#18
Napisano 22 stycznia 2023 - 06:34
Tylko okresy bezrobocia i okresy zatrudnienia raczej nie zachęcają przyszłych pracodawców do podjęcia z nim współpracy. Jest pracowity i się stara, często niedoceniany jest za to.
To kto ma właściwie problem, on czy janusze, którzy go zatrudniają? Może po prostu nie ma szczęścia do pracodawców, może ma jakiś uraz psychiczny związany np. z szykanowaniem w którejś z pierwszych prac? Może powinien zmienić zawód? A co na pewno powinien zrobić - udać się do specjalisty. I to nie tylko jednego IMHO. Tu potrzeba psychiatry i psychoterapeuty. Psychiatrę łatwiej znaleźć na NFZ, w dużym mieście nie czeka się zbyt długo, z terapeutami jest ogólnie kicha, tylko prywatnie, znaleźć dobrego t. na NFZ bez czekania kilkunastu miesięcy na pierwszą wizytę to jak trafić 6 w totka.
#19
Napisano 23 stycznia 2023 - 07:40
Próbował różnych branż, różnych stanowisk. Od miesiąca pracuje, w powiedzmy w wyuczonym zawodzie poraz pierwszy od studiów. W tej pracy nie dzieje nic strasznego, wiadomo to są początki jest trudniej, dużo rzeczy do nauczenia, nowi ludzie z którymi się lepiej lub gorzej na razie dogaduje, ale to w jaki sposób on to wszystko przeżywa to to jest tak jakby by był każdego dnia przypalany papierosem. Dzisiejszy poranek to krzyki, prawie płacz, rzucanie rzeczami i pretensje w moja stronę że czego ja oczekuje. On nienawidzi tego miejsca i się tam meczy. Problem w tym że w każdym poprzednim miejscu pracy były to samo. To jest 5 praca.To kto ma właściwie problem, on czy janusze, którzy go zatrudniają? Może po prostu nie ma szczęścia do pracodawców, może ma jakiś uraz psychiczny związany np. z szykanowaniem w którejś z pierwszych prac? Może powinien zmienić zawód? A co na pewno powinien zrobić - udać się do specjalisty. I to nie tylko jednego IMHO. Tu potrzeba psychiatry i psychoterapeuty. Psychiatrę łatwiej znaleźć na NFZ, w dużym mieście nie czeka się zbyt długo, z terapeutami jest ogólnie kicha, tylko prywatnie, znaleźć dobrego t. na NFZ bez czekania kilkunastu miesięcy na pierwszą wizytę to jak trafić 6 w totka.
Czy to że oboje jesteśmy po 30 i pragnę stabilizacji to jest coś złego? Rano dodatkowo usłyszałam że jak mi się nie podoba to mogę sobie znaleźć bardziej zaradnego faceta. A to jest jego życie i będzie robić co chce, a ja gówno wiem o życiu. Tylko że w tym życiu jestem też ja, ale ja dla niego chyba tylko poprostu jestem.
książki czyta, raczej poczytuje bo słomiany zapał ma do wszystkiego. Mamy kilka książek w tej tematyce, żadna nie przyczytana nawet do połowy. Może te akurat nie przemawiają do niego, zamówiłam w czwartek 3 inne, polecane na tym forum.A czy lubi czytać książki? Może kup mu książki typu "wsparcie dla dda" itd jest dużo różnych pozycji na rynku a zazwyczaj w nich przedstawione jest dlaczego terapia jest tak ważna i przepracowanie różnych strat z dzieciństwa pozwala ruszyć na przód. Może książka go przekona?
Użytkownik Monstera32 edytował ten post 23 stycznia 2023 - 07:45
#20
Napisano 23 stycznia 2023 - 08:14
Postaw twardo sprawę, że nie zmarnujesz sobie życia, bo on ma wieczne "jazdy" i musi iść na terapię do specjalisty. W ogóle nie myśli o Tobie i nie szanuje Cię. Uświadom mu, że w taki sposób może stracić wszystko. Powiem Ci szczerze jako facet po przejściach. Co ja bym dał za taką kobietę jak Ty ! Widzisz ja latami się starałem, pracowałem ciężko, nieraz odmawiałem urlopu, nic sobie nie kupowałem tylko odkładałem kasę do wspólnych oszczędności. Nieraz było mi źle, ale nie pokazywałem słabości. I co ? Po kilkunastu latach i tak mnie zostawiła dla młodszego zostawiając z niczym. Tak wiec jak czytam jak Twój facet się zachowuje i Ty jeszcze z nim jesteś to naprawdę podziwiam i zazdroszczę, że kogoś takiego ma jak Ty. Niemniej jednak jak Ci nadal zależy to musisz być stanowcza i nieustępliwa. Lata lecą, gdzie miejsce na dzieci i rodzinę z tak niestabilnym facetem ?
- anche lubi to
Podobne tematy
Temat | Forum | Autor | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|---|---|
Mąż ma problem z osiągnięciem wzwodu |
Relacje międzyludzkie | Cemla |
|
![]()
|
|
Problemy z erekcją i zmniejszony popęd seksualny |
Relacje międzyludzkie | jamien |
|
![]()
|
|
Problem z orgazmem i satysfakcją seksualną |
Relacje międzyludzkie | szokota |
|
![]()
|
|
Problem z kiepskim libido i erekcją |
Relacje międzyludzkie | Anters |
|
![]()
|
|
Problemy skórne od nerwów |
Inne zaburzenia: borderline, schizofrenia, nerwice | Klouds |
|
![]()
|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych