Nie zmieniam zdania, że ze "ścieżki przegrywa" niezmiernie trudno jest zejść. Wykluczenie społeczne, następnie depresja, schizofrenia i być może samobójstwo.
Nie widzę motywacji ani kompetencji w sobie, aby z tej ścieżki zejść.
Noo na pewno.
Z depresji w ogóle trudno wyjść, z zaburzeń odżywiania. Jak się zacierają granicę pomiędzy tym kim jestem ja a kim jest choroba.
Zmiana schematów i własnej tożsamości to długodystansowa praca i zaczyna się od "chciałbyś trochę bardziej" i zmiany pojedynczych kawałków, kawałek po kawałku.
I to często są chwile które trwają kilka, kilkanaście sekund kiedy można coś zrobić inaczej. Ale one się regularnie pojawiają w postaci zwiększonej energii, nowego pomysłu, lepszego nastroju. Momenty. To są takie impulsy w środku "żeby coś zrobić" jak wtedy kiedy się człowiek zastanawia czy ustąpić komuś miejsca w autobusie, ten rodzaj poczucia. I to są na początku małe rzeczy. Pomysł żeby o coś zapytać, coś sprzątając, gdzieś pójść.
Ze ścieżki się nie schodzi od razu, bo można w rowie wylądować, najpierw się trochę ogląda co dokoła, właśnie poprzez te różne robienia inaczej.