Po latach braku terapii i leków wypaczony. Słabe zdolności interpersonalne, chyba że muszę je utrzymywać w pracy. Od roku jestem w związku, od pół roku razem mieszkamy, trudno nazwać to jakimś związkiem. Nie licząc że za sobą mam 4 związki po pół roku (dość podobne, jeden tylko zdrowszy). Od kiedy pamiętam zero motywacji wszystko służyło tylko do wygłuszania myśli. Brak celów itp., alkohol picie tylko do lustra (towarzysko jeśli wymagała tego sytuacja lub gdy jeszcze próbowałem być normalny) seks ogólnie dość obojętny był w życiu, bo ogólnie go nie było między przerwami w związku. W życiu to tylko jedna dziewczyna mnie trochę "motywowała" lubiła aktywnie spędzać czas, więc i ja także go tak spędzałem. Owszem nabyłem kilka drobnych uzależnień od gier, porno chwilę alkohol (wyłączało myślenie, chociaż alkohol nie działał dobrze, bo po prostu powodował, że mogłem iść szybciutko spać). Aktualna partnerka chyba się związała z powodu nie wypałów i desperacji, zawsze marzyła o rodzinie dziecku o byciu w domu, by opiekować się dzieckiem i domem, żeby facet był facetem, plus jest wierząca (co czasami jest powodem do śmiechu i ona to widzi). Osobiście Nigdy nie chcę dziecka (tu też się nie doczeka, bo ogólnie nie sypiamy ze sobą, ja nie mam potrzeby, chociaż też mam blokady itp., według psychologa wymaga to wspólnej pracy, a jej to rybka, ślubu też nie będzie. Moja wizja życia to mieć spokój wyskoczyć czasami na dobry koncert, wyskoczyć w losowy pociąg, do teatru czy kino (to nie jej klimaty), zwierzaczki, które wytrwają 2 dni same, owszem między nami jest jakiś rodzaj uczucia, ale kilka osób odradza tworzenie takiego związku tym bardziej że ona więcej przeżyła i psychicznie według nich jest gorzej z nią, jest dużo mniej życiowa i zaradna oraz to się nie zmieni już. Nie ciągniemy się w dół, ale...
U¿ytkownik KamilJ edytowa³ ten post 28 lipiec 2020 - 11:05