Przypomnę coś na wstępie. Nie tylko fakt, że przetrwałem, lecz również późniejsze wydarzenia były w istocie wynikiem szczęśliwych zbiegów okoliczności. W niewielkim stopniu na to zapracowałem.
Po 9 latach małżeństwa zauważam, że moje oświadczyny i późniejszy ślub to był błąd. Przed ślubem mój ojciec przestrzegał mnie przed związkiem z moją żoną. Mam w zwyczaju nie słuchać mojego ojca. Ojciec słabo mnie zna i często się co do moich spraw myli. Nie mylił się jednak co do mojej ówczesnej dziewczyny, a obecnie wieloletniej żony. Ona chciała mieć męża i dziecko. Tak słaby człowiek, jak ja, nie nadaję się jednak do założenia rodziny.
Niektórzy mężczyźni są obdarzeni umiejętnościami, które pozwalają im nie tylko przetrwać, ale i się rozmnażać. Ja tych umiejętności, ani tym bardziej talentów, nie mam. Każdy problem, każda niedogodność, powoduje napięcie pomiędzy mną a wyrozumiałą żoną. A poważne życiowe trudności, jakie mamy teraz, prowadzą nas wprost do rozwodu lub do życia w faktycznej separacji, tj. do pozbawienia mnie kontaktu z córką, którą kocham.
Niestety młodzi mężczyźni popełniają takie błędy jak ja, bo chcą się rozebrać przy dziewczynie. Ale później są tego wieloletnie konsekwencje (nie chodzi o dzieci, a o związek z kobietą).
Teraz sam się zastanawiam, czy po moim późnym pierwszym razie i nieudanym związku z pierwszą dziewczyną nie powinienem zaprzestać poszukiwań i pozostać przy masturbacji. Jestem pewien, że żadna kobieta by się mną sama nie zainteresowała. Mógłbym prowadzić inne, swobodne życie, nikomu przy tym nie szkodząc. Zaś libido z czasem by opadło.
Przestałem być samotny dopiero w wieku 24 lata. Z perspektywy czasu uważam, że to natura przewidziała dla mnie brak kobiet. Genetycznie jestem słaby, inteligencja niewysoka, wrodzona ostrożność. Do tego nerwica natręctw i liczne rodzeństwo. Ja jednak umiem żyć w kłamstwie. Naturę też oszukałem.
Użytkownik Tawak edytował ten post 13 lutego 2019 - 16:23