Na depresje zapadlem niestety w 3 klasie liceum. Niestety, bo kiedy moje zycie sie zaczelo rozpedzac, ja w pewnym momencie zaczalem sie staczac. Przygotowania do matury to bylo istne wyzwanie. To co inni przyswajali szybko, ja musialem powtarzac wielokrotnie, mysli byli wolne, zmacone i nieskupione, zreszta sami wiecie.
O tym jak bardzo cierpialem i walczylem z tym co mnie zaatakowalo opowiem innym razem.
Teraz moge powiedziec, ze wyszedlem z choroby, albo przynajmniej jestem na koncowym etapie, choc smrod, ktory sie za mna ciagnie bedzie rzutowal na moje zycie do konca.
Moja choroba objawiala sie tak intensywnie, ze na przestrzenii pol roku wycofalem sie, calkowicie z zycia towarzyskiego. Wczesniej bylo to trudne ze wzgledu na szkole, choc i tak prawie w ogole do niej nie chodzilem, dotrwalem do matury, ktora o dziwo zdalem wysmienicie choc w koncu glupi nigdy nie bylem. Ale co z tego skoro mimo ze dostalbym sie na KAZDA uczelnie i kierunek w kraju nie wyobrazalem sobie by swiadomie narazic sie na obecnosc tysiecy studentow wokol mnie kazdego dnia w duzym miescie, skoro wyjscie do spozywczaka bylo wyzwaniem.Wiedzialem, ze do ludzi nie pojde, co dyskwalifikowalo znakomita wiekszosc zawodow, wiec desperacko szukalem sposobu by zarabiac nie wychodzsc do ludzi. Znalazlem go. Zaczalem grac w pokera i gram do dzis, chociaz mam juz wiele innych zrodel dochodu. Juz po pol roku wyciagalem z niego ok. 3 tys zl miesiecznie, ale co z tego, bylem zalosny, bylem sam, a przede wszystkim bylem nieszczesliwy.
Minely 4 lata, moja choroba choc tak usilnie z nia walczylem nie znikala, ja bylem tak strasznie bezsilny, malo wychodzilem, malo sie ruszalem, chcialem tylko spac albo zabijac smutki w alkoholu i uzywkach. Oczywiscie bylem u psychiatry mialem leki Deprexolet czy jakos tak, potem inne, jednak nawet po 3 miesiacach nie poczulem zadnej poprawy, wiec je porzucilem. Dzis mimo, ze jestem otwarty na ludzi jak nigdy w zyciu nie pojde do typowej pracy bo moj kregoslup tak mnie boli i tak jest pokrzywiony przez ciagle siedzenie i brak ruchu, ze nie ustalbym nawet dnia za kasa i przez wiekszosc dnia dokucza mi tak bardzo, ze zamiast jak kiedys o depresji dzis caly dzien mysle prawie tylko o nim. Co za ironia. Nawet kiedy juz chce, kiedy pragne kontaktu z ludzmi, pokazac, ze nie jestem leniem, po prostu nie moge tego zrobic. Po tak dlugim czasie siedzenia moj kregoslup jest tak pokrzywiony, ze przez wiekszosc dnia mysle tylko o nim. Co mialem powiedziec ludziom? Maciek mialem depresje, chcialem cwiczyc, ruszac sie a przede wszystkim cieszyc zyciem ale juz po 2 minutach wysilku bylem wykonczony? No to przeciez tego samego dnia znalazlbym sie na demotach. Rzeczy, o ktorych nie moglem mowic zaczelo byc tak wiele, ze prosciej bylo sie z nikim nie spotykac.
Wyszedlem z choroby, kazdego dnia staje sie tak bardzo weselszy i radosny koncu poza doslowna garstka ludzi i moja rodzina zostala mi tylko moja dziewczyna, ktora byla obiektywna pieknoscia. To ile wysilku wkladalem by dotrzymywac kroku innym typowym facetom w relacji z kobieta nie sposob opisac. Udawalo mi sie maskowac to co sie ze mna dzialo, choc to byla kobieta, na pewno widziala, ze cos jest nie tak. W koncu po poltora roku zwiazku pojechalismy za granice, tam tlumy ludzi tak mnie przytloczyly, ze w pewnym momencie placzac przyznal sie co mi dolega. Zrozumiala to. Niestety po powrocie, minal moze tydzien dowiedzialem sie, ze mnie zdradzala. To byl potezny cios, o tak. Moje zycie mimo, ze polamane, pokruszylo sie doszczetnie. Zniknela ostatnia osoba, z ktora moglem porozmawiac, a z ktora nie laczyly mnie wiezy krwi. Z rodzina bylo jeszcze gorzej. Moja matka- pielegniarka, po zwyklym dotknieciu sie za glowe potrafila zdiagnozowac dziesiatki roznych chorob, depresji jednak nigdy nie dostrzegla i zbagatelizowala ja kiedy o niej w koncu opowiedzialem. Ojciec? Dla niego depresja to byla slabosc, cos nieistniejacego, stereotypowe myslenie z tekstem "wez sie w garsc". Powiedzialem mu o tym raz i nigdy wiecej. Zostalem z tym wszystkim absolutnie sam.
Pisze o tym dzisiaj, bo moja matka przed chwila zjebala mnie od najgorszych, od ludzi ktorym nie zalezy na zyciu, sa leniami i nie maja celu. Podnosze sie powoli, coraz szybciej ale wciaz za wolno, a po takich slowach caly postep staje pod znakiem zapytania.
Jesli mam postawic jakis wniosek to przede wszystkim wiedz, ze z tego wyjdziesz. To bedzie krotszy, lub dluzszy okres czasu ale slonce na pewno dla ciebie w koncu wzejdzie. Wazne, zebys w tym czasie nie zaniedbal swojego ciala ani zycia. Mysl perspektywa. Masz 15, 20 albo 30 lat, ale bedziesz zyl 60 lub 70. Teraz jest ci cholernie ciezko, ale jesli sie poddasz, mimo ze wyjdziesz z choroby bedziesz walczyl z jej spadkiem. Lekarz, leki, terapia to wlasciwe decyzje, ja z nich zrezygnowalem bo czulem, ze nie dzialaly, ale dla znakomitej wiekszosci ludzi to droga do celu. Oczywiscie jestes pograzony w depresji i myslisz, ze akurat wlasnie na ciebie rowniez to nie zadziala. Sorobuj a potem ocen.
Zycze Ci bys z tego wyszedl, ale niestety w naszych zyciach smrod zostanie na zawsze.