Napisano 09 października 2021 - 07:48
Pomogło mi po pierwsze to, że mąż praktycznie siłą (no,nie dosłownie) zaciągnął mnie do psychiatry,kiedy sama odstawiłam leki,bo już na mnie nie działały.Oprocz tego pomogło konsekwentne
mobilizowanie mnie przez tegoż lekarza do zapisania się na terapię uzależnień.Mąz nawet jak już sam był bez sił to i tak trwał przy mnie, chociaż wyzywalam go od najgorszych, życzyłam śmierci...Generalnie z osoby która nie znosiła siebie i ludzi, stałam się człowiekiem, który czuje, że żyje,i który kocha żyć.Piszę dość skrótowo,bo to był długi proces i on cały czas trwa.
W poniedziałek zakończę drugi rok terapii.Kazdy ma wtedy wybór,czy odchodzi,czy zostaje dalej.Bo dwa lata to tak z urzędu.Oczywiście zostaję nadal,bo to co najlepsze,jeszcze przede mną.