Do takiej pracy trzeba mieć motywację, wiem że w Twoim przypadku ważną był syn, u mnie też jakaś jest, nie chcę na starośc być zrzedliwym dziadem, chciał bym patrzać wstecz mieć poczucie że życie nie było bez sensu, że nie ominałem tego co dla mnie najważniejsze. Niestety ciagle mi się nie spieszy ze zmianami, coś się zmieni ok, nie zmieni się będę żył dalej.....
Chodzę też prywatnie na terapię bo wyszedłem z założenia że jak płacę to terapeuta będzie się bardziej starał, i rzeczywiście czuję lekka rożnicę. Wcześniej miałem przygodę z dda na nfz, spotkania indywidualne gdzie wpadałem na 10 przez godzinę rozmawialiśmy o dupie maryni, czasem zachaczyłem o jakis temat na który miałem ochotę się wygadać, jednak refleksji zadnych na przyszłość nie było.
To może sam zastanów się czego byś chciał, ale tak naprawdę. Gdyby nie było żadnych ograniczeń, to co byś wybrał, gdyby mogło to być wszystko. Nie musi to byc jedna rzecz, może byc ich dużo.
Uprzedzam, to nie jest łatwe:) ja dochodziłam do tego przez dłuższy czas, ale plus był przynajmniej taki, że jak sie ogarnęłam to postanowiłam, że będę szcęśliwa i że mój syn będzie. I to był mój cel. Niektorzy patrzyli na mnie jak na wariatkę Ale co mi inni:)